Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Teatr.djvu/197

Ta strona została przepisana.

tu o to, czy nie podoba mu się z życiowych, czy artystycznych względów. Formalnego negatywnego stanowiska swego nie uzasadnił Grubiński, zarzucił mi natomiast. że »Pragmatyści« nie są niczem nowem. Wymyślać żywe trójkąty, mówiące językiem namopaników Wata, innem jest zadaniem, a pisać szczerze sztuki na tyle nowe, na ile kogoś stać, jest co innego. Sądzę, że mimo balastu życiowego, sztuki moje mają więcej tendencji w kierunku Czystej Formy niż realistyczne sztuki Grubińskiego. Jeśli zimno zagramy włoską operę, lub obwiedziemy konturami pejzaż Chełmońskiego nie stworzymy przez to Czystej Formy w muzyce i malarstwie. Jeśli wystylizujemy »Kochanków« stworzymy coś sprzecznego z założeniem, coś sztucznego, niezgodnego z istotą tego dramatu, którą jest nie Forma, ale sformowane w dramat życie. Chodzi o to, z jakiego źródła dana rzecz powstaje, w jakim kierunku zaznaczone jest w niej dążenie. Mimo wszystko co można »Pragmatystom« zarzucić, dali »oni« pretekst dla twórczych reżyserów i twórczych aktorów do pewnej twórczości formalnej na scenie, do tego, że chociaż trochę zbliżyliśmy się do Czystej Formy.
Pozatem zaszło to, co przewidywałem. Miała być grana jedna większa sztuka, lub dwie małe. (Oprócz »Pragmatystów« miała być dana jednoaktówka p. t.: »Nowe Wyzwolenie«). Prawdopodobnie uniknęlibyśmy wtedy wielu nieistotnych nieporozumień w rodzaju tych, w jakie popadł p. Kisielewski, pisząc w »Robotniku« o pantominie i nihilistycznych burżujach. Pantomimowatość była wynikiem zbyt wolnego tempa i przedłużania scen mimicznych na premjerze. Co zaś tyczy się »dub smalonych« inne mam na to zapatrywanie, ale brak miejsca nie pozwala mi się tu nad tym problmem rozwodzić.