Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Teatr.djvu/209

Ta strona została przepisana.

Z chwilą postanowienia teorji Czystej Formy »znawcy« lubią pytać: »a więc każdy splot bezsensownych wyrazów, każdy splot przypadkowych linijek i kolorów, przebiegnięcia kota po klawiszach jest dziełem sztuki?« Nie — nie każdy. Na to trzeba wyżej wymienionych warunków. Postawienie kwestji z punktu widzenia Piękna, a nie sensu, nie upoważnia bynajmniej do interpretowania moich twierdzeń w ten sposób, jak to czyni Komarnicki i do wmawiania mi przekonania, jakoby dzieło sztuki było przypadkowym, formalnym nonsensem. Może ono mieć sens życiowy lub nie, ale musi mieć sens formalny, przynajmniej dla tego, który je stworzył. Dlatego każdy, który zrozumie moją teorję, zaprzeczy twierdzeniu, że bylejakie zestawienia i następstwa słów są dziełami sztuki. »Rozwinięcie« moich twierdzeń przez Komarnickiego jest tylko dowodem zupełnego niezrozumienia mojej teorji.
4) Nie chodzi mi bynajmniej, aby działania koniecznie były życiowo niewytłumaczalne, tylko o to, aby, komponując sztukę, módz je swobodnie kombinować, nie krępując się życiową dziwacznością połączeń. Zgadzam się z Komarnickim, że, przy dobrej woli, nawet najdzikszy bezsens da się życiowo usprawiedliwić. Ale bezsens nie jest dla mnie wcale warunkiem artystycznych wrażeń, ani celem, czego dowodem jest to, że dzieła Słowackiego, lub Wyspiańskiego uznaję za Czystą Formę, osiągniętą bez daleko idących deformacji życiowych. Zadaniem mojem jest tylko przeniesienie punktu ciężkości z problemów sensu i bezsensu na zagadnienie Czystego Piękna, o ile oczywiście zajmujemy się sztuką. Moje czysto negatywne twierdzenia tłumaczone są — w sposób pozytywny i tak powstaje to beznadziejne nieporozumienie w kwestji »programowości bezsensu« i przypadkowych zestawień elementów, które musiałbym, według moich przeciw-