Przebieg przerdstawień moich sztuk, począwszy od prób aż do krytyk, cudownie określa wierszyk jednego z najlepszych piurblagistów, członka redakcji Papierka Lakmusowego p. I. Polatkiewicza-Blagi:
»Rano, pod górę, bandą wyjeżdża na hipka
Pewien ksiądz znany z kroju zielonej sutanny.
Wieczorem, zjeżdża cicho, wychudły jak rybka,
Dawny kolega szkolny, wypuszczony z wanny«.
T. zw. »eksperyment« zachodzi zawsze w warunkach nienormalnych i dlatego prawdziwym eksperymentem nie jest. Jeżeli ilość prób jest dostateczna i artyści grają bez zarzutu, to rzecz odbywa się późno w nocy, na tle nieodpowiednich dekoracyj (»Pragmatyści« w Elsynorze). Jeśli reżyserja jest doskonałą, to sztuka puszczona jest »na marginesie«, w samym końcu sezonu, przyczem wystawa nie odpowiada zupełnie moim wymaganiom, zawartym w opisie wyglądu sceny, a zbyt mała ilość prób uniemożliwia osiągnięcie jednolitego charakteru całości. Poza eksperymen-