Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Teatr.djvu/232

Ta strona została przepisana.

Dziennika) w nich zawartemi pomyślą jeszcze kiedyś przyszli historycy literatury. Jest to oczywiście kwestja nieistotna z punktu widzenia Czystej Formy, ale tem niemniej ważna jako taka. Może kiedyś dojdę do jeszcze większych odchyleń od rzeczywistości, ale na razie ogłaszanie mnie z uporem jako »apostoła nonsensu« rozleniwia tylko i następnie kompromituje na dalszy dystans moich wrogów. Jak zimny kompres na głowę podziałała na mnie łagodna i życzliwa recenzja p. Lewakowskiej. Oczywiście między słowami »Kurka wodna« i »Dzika kaczka« jest pewna analogja znaczeń — oba oznaczają ptaki. Ale co więcej wspólnego ma rzecz moja ze sztuką Ibsena, nie mogę mimo wszystko się dopatrzeć.
W przedmowie do »Tumora Mózgowicza« (Tow. Wydawnicze »Fala«, Kraków), zaznaczyłem, że nie biorę odpowiedzialności za wszystkie wypowiedzenia moich figur. Oświadczam, że nie jestem ani filo- ani antysemitą. Mam wielu przyjaciół żydów, ale przed rasą semicką odczuwam jakiś strach zabobonny, przyczem kobiety z rasy Hetytów (Górale z Małej Azji) o rudych włosach i niebieskich oczach uważam za najpiękniejsze na świecie i najbardziej dla mnie niebezpieczne. Bałem się posądzenia o filosemityzm (równie niesłusznego jak posądzenie odwrotne) — wyszło całkiem coś innego. (Wzmianka p. M. As, w »Nowym Dzienniku«). Jest to zupełnie tak samo jak z kwestją sensu i bezsensu: chodzi mi o Czystą Formę, wszyscy zaś posądzają mnie o programowy nonsens.
Co do problemu nudy, którą rozsiewać mają moje sztuki, to uważam, że krytycy moi są nieszczerzy. Jest to najtańszy sposób zarżnięcia sztuki, jeśli ogłasza się ją za nudną. Nie robię tu aluzji do nikogo, ale dla kompletnego matoła nawet przedstawienie w cyrku może być nudnem, podobnie jak nudnym będzie dla kogoś nie znającego zupełnie fizyki, wy-