Przed rokiem ukazała się mała książeczka Aleksandra Wata p. t.: »Ja z jednej i t. d. mego mopsażelaznego piecyka«. Nigdzie prawie kupić jej nie można z powodu powolności naszych księgarzy, nikt z krytyków literackich nie zwrócił na nią uwagi. Wskutek zupełnego braku orjentacji u krytyków w rozróżnianiu blagierskich odpadków »zachodnich eksperymentów«, od istotnych protuberancji twórczych, bezpieczniej jest nie pisać nic o rzeczach nie podpadających pod znane kategorje i szablony: najlepszy sposób, aby się przypadkiem nie zblamować. Krytycy, marzący o objektywnych kryterjach zgodności literatury z jakąś rzeczywistością ulegają swoim własnym życiowym, a nie artystycznym upodobaniom, bo tych wogóle prawie, jako par excellance nie artystyczne organizacje psychiczne, nie mają, następnie ulegają strachowi, a pozatem znajdują się pod presją fałszywej psychochologiczno-naturalistycznej ideologji, wyrosłej na tle naturalizmu w sztuce, czyli na tle zupełnego jej upadku. Nie jest bynajmniej moim fachem pisanie krytyk literackich. Nie mogę się jednak wstrzymać, aby nie napisać słów paru o oficjalnie zapomnianej, lub prywatnie wyśmiewanej książeczce Wata.
- ↑ Ja z jednej strony i ja z drugiej strony mego mopsożelaznego piecyka.