łem, a ostatnio np. dwie prace: Dohrna i Wölfflina, które mi wpadły w ręce, wydały mi się tak dalece poniżej mego systemu, z powodu zamieszania w pojęciach zasadniczych, że nawet nie mogłem dokończyć ich lektury.
Co do obowiązku posługiwania się »całym aparatem, jakim rozporządza dzisiejsza nauka« jest to np. dla mnie niemożliwem, ponieważ mam zbyt prymitywną wiedzę w zakresie matematyki, a problemy nowej logiki znam tylko z prac Poincare’go i samego Chwistka. Jednak sądzę, że symboliczna logika małe może mieć znaczenie dla teorji Sztuki, jak tego dowodzą prace estetyczne tego ostatniego uczonego. Mimo, iż nawet używa tajemniczych znaków Russela i Whiteheada jest czasem bardzo zagmatwany i sprzeczny, jak to zdaje się dokładnie udowodniłem, a w filozofji nie znam fantastyczniejszej koncepcji, niż teorja »wielości rzeczywistości«. Co do liczenia się ze wszystkiemi zjawiskami Sztuki, to nie liczę się tylko z jednym realizmem, który, według moich założeń, Sztuką nie jest.
1) Wracając do problemu fundamentalnego: do kwestji objektywnych kryterjów, muszę nadmienić, że teorja subjektywizmu, którą wyznaję, nie wypływa wcale z megalomanji, jak to twierdzi Chwistek, tylko z tego faktu, że dzieła Sztuki o tyle są dobre i pożyteczne, o ile: a) sprawiają istotną przyjemność twórcy w chwili tworzenia i b) dostarczają widzom estetycznego zadowolenia. Lokomotywy są dobre i pożyteczne, o ile dobrze ciągną wagony. Można nie lubić lokomotyw i woleć konie, tak jak można lubić obrazy Botticellego, a nie obrazów Picassa, ale nie można lokomotywom odmówić pierwszeństwa nad wozami ciągnionemi przez konie, o ile chodzi o komunikację między Warszawą a Krakowem, a nie (i to tylko w danej chwili) między Poroninem a Zubsu-
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Teatr.djvu/264
Ta strona została przepisana.