Ponieważ sfera uczuć i wyobrażeń musi w pewnym stopniu znajdować się w stworzonem dziele, zajmiemy się jeszcze przedmiotem w malarstwie, aby przez jego analogję do rzeczywistego stawania się w życiu, przedstawić inną formę stawania się na scenie, dla którego wypadki życiowe byłyby tylko pretekstem.
Wskutek większej równowagi duchowej dawnych artystów w stosunku do artystów naszych czasów i wskutek braku początkowego problematu odtwarzania rzeczywistości, jako takiego, oddzielonego od innych kwestyj, zagadnienie deformacji świata zewnętrznego nie było dawniej tak jaskrawo jak dziś zarysowane. Ludzie dawni mieli może silniejsze namiętności i uczucia, ale byli stosunkowo prostsi, nie mieli tej zawiłej i pogmatwanej budowy psychicznej, którą odznaczają się »raffinés« naszych czasów. Pogląd na świat jakiegoś dawnego mistrza był pozbawiony przeważnie wszelkiej perwersji, mimo że miał on może daleko bardziej rozwinięte, mniej lub więcej jako takie uświadomione, poczucie ostatecznej dziwności i tajemnicy istnienia, w postaci uczuć religijnych, niż to jest u nas. My więcej to rozumiemy w związku z bezbarwnością naszego życia i rozwojem intelektu, oni to więcej odczuwali, nie mając odpowiednich pojęć dla uspoko-
dzy sztukami, które nazwaliśmy »czystemi«, malarstwem i muzyką, opiera się na istotnem podobieństwie tych dwóch sztuk i nie jest chęcią »umuzykalnienia« malarstwa, jak to gdzieś kiedyś twierdził jakiś »znawca«. Malarstwo było zawsze »malarskie«, tak jak muzyka — »muzykalną« i nikt nigdy nie potrzebował go »umuzykalniać«. Termin ten użyty przez »znawcę« dowodzi tylko, jak daleki jest on od istotnego, »malarskiego« zrozumienia malarstwa. Łatwiej jednak jest ludziom, mającym zakorzenione przesądy w jednej sferze, wytłomaczyć ich niedorzeczność, używając dla porównania sfery analogicznej, w której dla różnych powodów przesądów tych nie mają.