Wstęp ten jest nieudolnem i zagmatwanem streszczeniem pierwszej wersji mojej pracy p. t. »Pojęcia i twierdzenia implikowane przez pojęcie Istnienia«. O ile uda mi się »system« mój kiedy definitywnie wykończyć, dyskusja nad nim z powagą fachową tej miary, co Chwistek, byłaby dla mnie prawdziwem szczęściem.
Na razie, nawet przy obecnym rozwoju logiki symbolicznej, panuje w filozofji zamieszanie potworne. Największe powagi nie uznają się wzajemnie w sposób bardzo jaskrawy. Wundt uważa, że cała praca Husserla jest tylko powtarzaniem bezmyślnem tego, że A = A; Russel w swojej »Our Knowledge of the external World« zwraca uwagę Bergsonowi, że jego filozofja intuicji godna jest stworzeń chodzących po drzewach i zarzyna pragmatystów w »Philosophical Essays«; Husserl kompletnie miażdży psychologistów i t. d. i t. d.[1] Nawet przyznając całą moją niefachowość i naukowość Chwistka, nie tracę nadziei, że dyskusja między nami jest co najmniej możliwa, przy wzajemnem gruntowniejszem poznaniu się i dobrej woli.
B) Nigdy nie powoływałem się na sumienie artysty jako na kryterjum dobrego rysunku, tylko na anatomję, perspektywę i geometrję wykreślną, uważając wogóle kwestję dobrego rysunku, w znaczeniu imitacji świata, za nie istotną[2]. O kwestji szczerości mówiłem w związku z twórczością. Pojęcia przedmiotu i jego odtworzenia nie wprowadzam w obręb sfery Czystej Formy, jak to czyni Chwistek, tylko przeciwnie eliminuję je kompletnie. A zestawiam same dzieła sztuki i inne »rzeczy« razem jako przedmioty w naj-