uczuciach, przemianach społecznych i historji ludzkości, trzeba motywować swoje uznanie lub nieuznanie danego dzieła przyczynami formalnemi, a nie nie istotnemi, życiowemi wstrętami, lub sympatjami. Jest to trudne — któż temu zaprzeczy — ale mimo to konieczne. Nie chcemy tu bynajmniej odmawiać właśnie czysto formalnej wartości dziełom takich twórców, jak Szekspir, Moljer, a u nas Słowacki i Wyspiański. Możemy tylko powiedzieć: mimo że są w nich wartości formalne, na nas forma nie działa jako taka, my nie możemy w nich przeżywać metafizycznych uczuć — my chcemy innej formy. Gdybyśmy im zarzucali, że mają za dużo sensu, stalibyśmy na tem samem stanowisku, co znawcy, zarzucający niektórym tworom naszej epoki, że mają tego sensu za mało. Ale niech nikt nie ośmiela się zestawiać takich imion jak Bouguereau czy Chełmoński z takimi jak Gauguin czy Wyspiański (jako malarz), a dalej jak Picasso i Wojciech Kossak, i niech nie mówi następnie o malarstwie, jako o sztuce. Może Chełmoński czy Matejko są wielcy, jeden jako odtwarzacz natury, drugi jako odtwarzacz historji w obrazach, ale nie są wielcy jako artyści. Ten, co chce mówić o »całości twórczości« w ten sposób, musi zejść na manowce i powiększać tylko zamieszanie w estetyce. To samo stosuje się do literatury. Tylko tam sprawa jest trudniejsza, ponieważ odróżnić trzeba trzy działy, równie różne jak trzy dane kolory i równie jedne w drugie nieznacznie przechodzące: powieść, poezję i literaturę sceniczną. Ale ponieważ z punktu widzenia życia niema między niemi różnic istotnych, mówi się o nich razem, powiększając znakomicie kaszę w estetyce literackiej.
Niewiadomo, czy w nowych formach powstanie literatura sceniczna, dorównywująca w wielkości koncepcjom dawnym. W malarstwie do pewnego stopnia to się stało, i tacy genjusze jak Gauguin, Picasso; Van
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Teatr.djvu/74
Ta strona została przepisana.