Gogh, są zupełnie według nas narówni z mistrzami dawnymi. Ale pozwólmy sobie na fantazję i wierzmy, że może coś podobnego się stanie. Jakże piękna byłaby prawda takiego teatralnego przedstawienia. Nie prawda życiowa, prawda ludzkich wzniosłości, czy brudów, prawda poświęceń i egoizmu, tylko prawda artystyczna, o której zdaje się zapominać teatr współczesny. Ludzie nie szliby do tego demonicznego gmachu, aby nasycić się bólem urojonych, a przytem tak rzeczywistych, jak własna kochanka, lub ciotka, jak własny szwagier lub narzeczony, pań i panów, aby wdzierać się w ich tajemnice, podsłuchiwać z niezdrową ciekawością ich intymne rozmowy, współczuć życiowym nieszczęściem, dopingować ospale narodowe uczucia, lub wyładowywać to wszystko z siebie, co w życiu ich nie znalazło wyrazu, zaczynając od świństw najgorszych, a kończąc na największych wspaniałościach duszy ludzkiej. Niepodobna sobie wyobrazić, jak ludzie mogą sobie bez wstydu patrzeć w oczy w antrakcie, podczas sztuk realistycznych i psychologicznych, lub też kiedy są nabierani na różne straszne »nastroje« albo głęboko symboliczne machinacje. Oczywiście, że wszystko zależy też od wystawienia. Podobnie jak każdy nawet najbardziej czysty utwór muzyczny można zinterpretować bebechowo, sentymentalnie, lub też dobrze granego słuchać, zwracając uwagę tylko na uczuciowe wstrząsy, które każda muzyka obudzić może, podobnie jest i ze sztuką w teatrze. Teatr jest dziś stekiem najpotworniejszego kłamstwa, jest upadlającym narkotykiem, nawet jeśli przedmiotem awantury scenicznej są najwznioślejsze uczucia, jeśli ludzie poświęcają się dla siebie bez zastrzeżeń i kochają się w 20 lat po ślubie. Co kogo to wszystko obchodzi! Przecież zawsze musi się przyjść do tego wniosku, że się było nabranym i kwita. Inna jest trochę rzecz z realistyczną powieścią. Tam niema
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Teatr.djvu/75
Ta strona została przepisana.