Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Teatr.djvu/76

Ta strona została przepisana.

problematu udania. Postaramy się zanalizować to zagadnienie na innem miejscu. W teatrze pojętym jako przedstawienie życia, czy jako środek do wywołania pewnego nastroju uczuciowego, czy nawet jako środek rozstrzygnięcia pewnych problematów: życiowych, narodowych, czy społecznych, jest implicite zawarty element kłamstwa. Nie byłoby go w teatrze tak rozumianym, jak my to proponujemy. Oczywiście trudno jest dać przykład takiej sztuki, ale przypuszczamy, że na tle analizy sensu w poezji dość jasno przedstawiliśmy, jak coś, co się dzieje w czasie, i to coś, składające się z różnych, niewspółmiernych ze sobą elementów, może stanowić czysto formalną konstrukcję. Nie byłoby kłamstwa w teatrze takim, ponieważ nie starałby się on nic imitować, nic udawać. Aktor, jak to w krótkości wykażemy, nie byłby udawaczem, byłby twórcą naprawdę, byłby tem, o co w realistycznych wymiarach rozbija się bez skutku Mieczysław Limanowski, który dał zresztą dowód w artykule w swoim w »Scenie Polskiej«, że nie rozumie czystej formy, ani w malarstwie, ani na scenie, mieszając wszystko w jedną bezkształtną kupę, w przeprowadzaniu analogji między tańczącym na scenie aktorem, a tańczącym przed sztalugami podczas malowania malarzem, w takt fal rozszalałego morza.
Sztuka teatralna nie przedstawiałaby jakiejś zaplątanej historji, której trzebaby się przyglądać z niezdrową ciekawością: »a co teraz?« »Pocałuje czy nie pocałuje?« »Złapią ich czy nie złapią?« »Umrze czy zabije tamtego?« Nie byłaby tym aparatem, wzbudzającym dzikie nastroje, jakim jest cały teatr Maeterlincka. Człowiek wije się, serce mu staje, poci się, chce mu się wyć ze strachu, i potem widzi, że to wszystko była złuda. Dziwne jest, że ludzie nie doznają po przedstawieniu takiem tego uczucia złości,