tu o nową kategorię, której przykładów konkretnych w czystym stanie dotąd nie było. Analogicznie całe nowe malarstwo i rzeźbę musielibyśmy z tego punktu widzenia wtłoczyć w kategorię karykatury. Czy jednak pojęcia karykatury i groteski wyczerpują zjawiska zachodzące, jest nawet z życiowego punktu widzenia rzeczą nader wątpliwą. Pomimo komizmu czy tragizmu, rzeczy takie różniłyby się w ogólnym tonie swoim tak dalece od wszystkich innych, że mimo, iż niektóre z nich możnaby, przypuśćmy, zakwalifikować jako tragiczne, lub komiczne groteski, nie dotyczyłoby to ich istoty, t. j. treści formalnej, tylko nic dającej się wyeliminować nieistotnej, a koniecznej treści życiowej.
Horyzont zaś możliwości jest w kierunku tym zaiste nieograniczony. Możliwe jest, że na scenie piętrzyłyby się np. góry trupów, a publiczność ryczałaby, pierwszy raz patrząc na to, ze śmiechu. Nie znaczyłoby to narazie nic, tak jak nic nie znaczy rozlegający się dziki śmiech t. zw,. »normalnych ludzi« przed obrazami Picassa, Matisse’a, czy innego współczesnego mistrza. Do pewnej dzikości wrażenia trzebaby się przyzwyczaić, a dopiero po tem pierwszem wrażeniu mogłyby się roztworzyć te nowe horyzonty, o których mówimy: teatru poza pojęciami śmiechu i płaczu, życiowego komizmu, lub tragizmu, teatru czystego, pozbawionego kłamstwa, a dziwnego jak sen, w którym przez wypadki niczem życiowo nieusprawiedliwione, śmieszne, wzniosłe, czy potworne, przeświecałoby łagodne, niezmienne, z Nieskończoności promieniujące światło Wiecznej Tajemnicy Istnienia.
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Teatr.djvu/79
Ta strona została przepisana.