I TEORJI CZYSTEJ FORMY NA SCENIE.
Emil Haecker ma rację: jestem szczęśliwy!!
I. Eksperyment udał się znakomicie: Czysta Forma na scenie jest jeszcze możliwa.
Pozatem nie mam potrzeby cofnąć ani jednego słowa z tego, co pisałem o współ-twórczości autora, reżysera i aktorów jeszcze w grudniu 1919 r. Muszę dodać zupełnie objektywnie, że w wypadku »Tumora M.« dyr. Trzciński, przewyższył aktorów i mnie jako artysta, t. j. jako reżyser-twórca. Trzeci akt, który był dla mnie problematyczny, mimo, że nie mógłbym zmienić w nim ani jednego słowa, wypadł świetnie. Co do gry artystów, wziąwszy pod uwagę, że niektórzy może kpili, a inni byli niezadowoleni i mimo to, że moje komplementy mogą być dla nich nawet nieprzyjemne, a nie tylko bezwartościowe, muszę skonstatować, że grali doskonale. t. zn. byli, może mimowoli, twórcami, a nie ludźmi, udającymi innych ludzi, w jakiejś imitacji wycinka danej rzeczywistości, jak to jest w sztukach realistycznych. Nie będę tu, z powodu »braku miejsca« rozwodził się nad wszystkiemi z osobna. Powiem tylko tyle, że jestem zachwycony: żadnych prawie wstrząsów uczu-