końca. Pozatem II-gi akt był trochę inny niż myślałem, ale doskonały, z wyjątkiem różnicy świateł i cieniów. Było za jednostajnie rudo, który to kolor powinien był być zarezerwowany jedynie na czas burzy. Z początku powinna być czarna noc, a potem gwałtowny tropikalny świt i odrazu biały, oślepiający blask. Wulkan działał idealnie. Rozhulantyna nie miała zielonego bałachonu, Izia — czerwonych pomponów, a postacie dodatkowe były źle ubrane — nie dość tropikalne. Z wyjątkiem ks. Tengah, który był ubrany możliwie, Malaje nie mogli zadowolić mojej wizji tropików, które ma zaszczyt znać osobiście. III-ci akt pod względem grupowania się figur i sposobu mówienia był idealny, szczególniej na premjerze.
III. Krytyka. Nie mogę mówić o krytyce, tylko o krytykach, ponieważ krytyki formalnej nie było wcale. Wyłączam poza ogólne pretensje: Ewę Łuskinę i Skoczylasa, jakoteż najszlachtniejszego z moich szlachetnych wrogów: Boya.
Ewa Łuskina — jeden tylko zarzut: za dużo było o Poem, a za mało o mnie.
Boy. — Muszę się zgodzić zupełnie na ujęcie istoty mojej pracy artystycznej. (Któżby się nie zgodził na takie ujęcie!) Było ono przytem prawdziwe i głębokie. Boy dyskretnie wspomniał o mojej teorji, na temat której kłóciliśmy się prawie rok bez skutku. Oczywiście nie zgadzam się na czysto życiowe traktowanie teatru w całym »Flircie z Melpomeną«, co specjalnie razi mnie w stosunku do mojej sztuki, mającej tendencję w kierunku Czystej Formy. Staram się ściśle naukowo sformułować to, co było treścią całej Sztuki, z wyjątkiem realizmu, a nie wywalać otwartych drzwi. Zamknięte drzwi wywalam tylko na scenie, szanując jednak wszystkich dawnych mistrzów: Szekspira, Moliera. Słowackiego, Wyspiańskiego itp. Zaznaczam raz jeszcze, że działania na scenie są dla
Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Teatr.djvu/89
Ta strona została skorygowana.