sztuki, ani nie twierdzę, że to jest ideał, tylko konstatuję fakt, że pewne nieodwołalne procesy społeczne muszą do tego doprowadzić[1]. Odnoszę się do tego jak człowiek nauki: obchodzi mnie prawda, a nie program tej lub innej partji, Ale jeśli Haecker twierdzi, że Forma (konstrukcja) nie jest istotą Sztuki, to w takim razie nie ma prawa o Sztuce pisać. Jeśli krytyka polega na ile dobranych cytatach i bezmyślnem wymyślaniu, to, pomijając pierwsze, wolę wszcząć burdę (z pierwszym lepszym bezmózgim dwupiórkiem), zamiast czytać krytykę Haeckera. Nieszczęsny człowiek.
Prof. M. Szyjkowski. — Tu jest gorzej. Myślałem, że profesor uniwersytetu i człowiek, którego krytyki nowej poezji prawie że podziwiałem, powie coś ciekawego. Może nie podobać mu się moja sztuka — nic na to poradzić nie można. Ale zadaniem krytyka jest sformułowanie tego dlaczego dane dzieło sztuki nie podoba mu się w swoich formalnych wartościach. To ja mogę ryczeć: »W kółko Macieju!« Jeśli do dzieł, mających tendencje formalne, przykładać będziemy kryterja naturalistyczne, będzie to zupełnie tem samem, co gdybyśmy chcieli zjeść lokomotywę, zarzucając jej, że nie jest tak smaczna, jak rollmops. czy nawet zwykły mops. Pozorny objektywizm naturalistycznego stanowiska, sprowadza się do tego, że krytyk nie mówiąc nic o formie ze swego subjektywnego stanowiska — krytykuje daną rzecz według swoich osobistych życiowych upodobań. Prof Szyjkowski woli »cichy kącik« od »tumora w mózgu«[2]. Ja też wolę. — Czy dlatego moja sztuka jest zła? Zgadza się prof. Szyjkowski na to, że teatr upada, ale myślę, że w przyznaniu mi racji na tym punkcie za dużo jest zado-