Sytuacja moja jest fatalna: dla futurystów i tych, co fałszywe wnioski z moich teoryj wyciągają (np. Rostworowski, z którym rozprawiłem się w »Czasie« jest w moich sztukach sensu za wiele, dla naturalistów — za mało. — Wszystko to jest tak, ponieważ krytycy moi starają mi się wmówić z jakimś piekielnym uporem, że programowo, na zimno, z wyrachowaniem — ba! nawet nieszczerze, dążę do tego, aby stworzyć rzeczy, z punktu widzenia logiki i życia bezsensowne. Fallek sam zaznacza, że (teoretycznie) »wysuwam Czystą Formę w dramacie«, sam uznaje, podobnie jak prof. Szyjkowski, że teatr dzisiejszy jest za ciasny, że trzeba rozszerzyć zakres tematów itd. Ale w imię czego trzeba to uczynić? Na to odpowiadam: w imię rozszerzenia możności kompozycji, czyli konstrukcji, czyli Czystej Formy dzieł scenicznych. Jedynym środkiem na to jest wprowadzenie fantastyczności psychologji, bo chyba jako temat porusza się w teatrze wszystko co tylko jest na świecie rzeczywistego i pokazuje się wszystkie możliwe fantazje z »innych światów«. Jeśli jednak Fallek nie uzna tego, że Forma jest czemś istotnem w każdem dziele Sztuki,