Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Androgyne.djvu/088

Ta strona została uwierzytelniona.

sercu tam, gdzie w oddali szklił się księżycem osrebrzony pasek ciemnych zatorów siedmioramiennego jeziora; szedł cichy i wielki, tylko z nieskończenie tkliwą miłością powtarzał bezustannie:
Idę już idę...


TOLEDO — KRAKÓW 98/99.