Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Dla szczęścia.djvu/018

Ta strona została uwierzytelniona.

wolno brać kobiety za żonę, któraby ewentualnie... (urywa). MLICKI (siada na krześle). Dosyć tego! jeśli ci na tem zależy, bym ci się przyznał, jak bardzo nad tem cierpię — to tę satysfakcyę możesz mieć, Ale nie męcz mnie teraz. To się na nic nie zda. Ja bez Olgi żyć nie mogę. Jest coś, co jest silniejszem we mnie nad wszystkie cierpienia, nad wszystkie inne instynkty (macha ręką). Nie idzie wszystko na marne, jeśli tak być musi...

(Pauza)

ZDŻARSKI. Kiedyż Olga wróci?
MLICKI. Dlaczego właśnie pytasz o to?
ZDŻARSKI. Możeby to lepiej było, gdyby nie była wyjeżdżała?
MLICKI. Czemu?
ZDŻARSKI. Na dystans wydaje się zawsze, że żyć bez tego kogoś nie można.
MLICKI (wstaje rozdrażniony). Jakoś niezwykle przyjacielsko jesteś dziś do mnie usposobiony. Powiedz tylko, kochasz ją jeszcze? Kochasz ją więcej niż dotąd!?
ZDŻARSKI (pogardliwie). Mylisz się mój drogi!
MLICKI. Nie, nie, nie mylę się.
ZDŻARSKI (wzrusza ramionami).
MLICKI. Skądże ta nienawiść ku niej?
ZDZARSKI. Nienawiść? Ja jej bynajmniej nie nienawi-