MLICKI (chodzi po pokoju, naraz staje przed Zdżarskim; patrzą chwilę na siebie). Było nam lepiej, zaczem...
SCENA TRZECIA.
CIŻ, HELENA.
HELENA (wchodzi z kawą; na pozór bardzo spokojna).
ZDŻARSKI. Dzień dobry pani.
HELENA (porządkuje zastawę i podaje Zdżarskiemu rękę. Siadają i piją kawę w milczeniu).
MLICKI (nagle). Wybaczcie mi, na chwilę muszę wpaść do redakcyi (szuka kapelusza). Człowiek się trochę przy korekcie przetrzeźwi... (wychodzi).
ZDŻARSKI. Ma pani papierosy?
HELENA (podaje je z biurka). Proszę.
ZDŻARSKI (zapala papierosa i obraca nerwowym ruchem filiżankę od kawy).
HELENA (nagle). No i będzie Stefan z nią szczęśliwy.
ZDŻARSKI. Szczęśliwy? nie! nie!
HELENA. A jednak on ją bardzo kocha.
ZDŻARSKI. Tak mu się zdaje. Jego miłość jest w trzech częściach prostą próżnością. Olśniewa go swymi śmiałymi sądami, pochlebia mu jej piękność, jej wyniosła duma; wokół niej roi się od mężczyzn; a to go oczarowało, że właśnie ku niemu zwróciła swe względy że on został wybrany. Przytem umie nęcić, podrażnić, obiecuje jednem spojrzeniem więcej, ile inna nie