Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Dla szczęścia.djvu/028

Ta strona została uwierzytelniona.

szuka nerwowo po kieszeniach). Patrz tu... tu... (mnie kurczowo telegram i daje mu go, patrząc nań wpół błędnie).
MLICKI (rozrywa depeszę, czyta raz i drugi z wyrazem najwyższego przerażenia, potem zwraca się ku oknu).
HELENA (zrywa się z krzesła z dziko rozwartemi oczyma; ochrypłym głosem). No i co? co? co?

MLICKI. Przyjeżdża...



KURTYNA.