Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Dla szczęścia.djvu/041

Ta strona została uwierzytelniona.

ZDŻARSKI. Otóż właśnie — że nie, w tem cała moja zemsta!
MLICKI. Twoja!
ZDŻARSKI (namiętnie). Moja!... moja!...
MLICKI (patrzy nań osłupiałym wzrokiem). Com ja ci zrobił złego?
ZDŻARSKI. Ty? nic!
MLICKI. Zemsta twoja na mnie spada... tylko na mnie!
ZDŻARSKI. Bardzo mi przykro, że to cię pośrednio dotknie... pamiętaj... Nie porzucaj Heli!... Bądź zdrów! (wychodzi).

SCENA TRZECIA.

MLICKI sam, potem HELENA.

MLICKI (stoi niezdecydowany na środku pokoju. Idzie ku drzwiom, znowu przystaje, namyśla się, nagle otwiera drzwi i woła). Hela!

(Po chwili wchodzi Helena chwiejnym krokiem, wpatruje się w Mlickiego. Długa pauza, Mlicki w najwyższem wzburzeniu chodzi po pokoju i żuje nerwowo munsztuk papierosa).

MLICKI. Hela, rozejdziemy się jak przyjaciele.
HELENA. Jak chcesz.
MLICKI. Zmiłuj się moja droga: zechciej to wszystko zrozumieć!
HELENA. Wszystko zrozumiałam.
MLICKI (niepewnym głosem). Nie chcę, abyśmy się rozstali w gniewie i żalu. Zanadtoś mi droga. Nie miej