wystawić, jak mi przykro, że muszę się ocierać o coś tak brudnego...
ZDŻARSKI. Jak ja? Ha, ha, ha! Jak pani znakomicie umie za drzwi wypraszać... Przykro mi, że muszę jeszcze chwileczkę panią bawić (poważnie) mam pewne prawa pozostać tu — prawo i obowiązek.
OLGA. Aby pomścić Helenę. O! Boże!... jakie to sumienie obłudne i nieuczciwe.
ZDŻARSKI. I to pani również dobrze powiedziała. Nie wiedziałem, że pani umie wygłaszać takie sentencye, ale pani wybaczy, że nie odejdę, póki...
SCENA CZWARTA.
CIŻ — MLICKI.
OLGA (niespokojnie). Cóż to Stefanie?...
MLICKI (krzątając się). Nic... nic... Szukam papierosów, nie wiem, gdzie je położyłem.
ZDŻARSKI (przyjaźnie). Nie powinieneś palić, jeżeli cię tak bardzo głowa boli.
MLICKI (niespokojny). No!... cóż tam nowego słychać w mieście? Ty tak dziwnie wyglądasz — tak ci oczy latają...
ZDŻARSKI. Już dawno zauważyłem, że cierpisz na manię prześladowczą.
MLICKI. Tobie, mój kochany druhu, tobie jedynie mam ją do zawdzięczenia (kiwa mu głową i odchodzi).