Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Dla szczęścia.djvu/059

Ta strona została uwierzytelniona.

załatwimy? Żądasz pan odszkodowania. Przyjaźnią się pan odszkodować nie dał — a więc może monetą. Jestem dość zamożna. Ile pan żądasz? Zacznij pan od wysokiej sumy...
ZDŻARSKI (śmieje się wesoło). Pani niezwykle dowcipna!
OLGA. Więc nie chce pan pieniędzy. To mnie cieszy. Ale pomścić chce się pan za wszelką cenę! Więc proszę! Mścij się pan!
ZDŻARSKI (wpada w zamyślenie). Właściwie jestem już zmęczony całą tą komedyą! W części jestem już pomszczony! Ile pani ma niepokoju, i ile obawy o biednego Stefana... Zresztą pani broni sprawy zupełnie przegranej... Helena go zabije... Możeby mógł o niej zapomnieć, gdyby przy pani znalazł odrobinę szczęścia.
OLGA. Dalej, dalej! Kończ pan!
ZDŻARSKI. Ale go nie znajdzie. Niestety! Nie potrafi pokonać w sobie samca, który się od kobiety domaga czystości.
OLGA. Żałuję nieskończenie, że nie mogę kazać pana za drzwi wyrzucić!
ZDŻARSKI. Na dobre nie wyszłoby to pani! Zresztą ma pani racyę! Doprowadźmy sprawę do końca. Więc proszę pani, nasamprzód postarałem się o to, że Mlicki swych szczęśliwych a może szczęśliwszych od niego poprzedników nie zapomni!