Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Dla szczęścia.djvu/061

Ta strona została uwierzytelniona.

nie... Błagam cię, proszę cię na litość Boską! Nie mów mu tego. Rób ze mną co chcesz, ale nie powiadaj mu tego! Później! Później! Jutro...

(Zdżarski milczy).

OLGA (szepce). Dam ci wszystko co zechcesz — opuszczę go, jeżeli zażądasz, ale nie druzgocz go teraz! A to go dziś zdruzgocze.
ZDŻARSKI. On bezlitośnie Helenę zdruzgotał. Ty mnie.
OLGA (zrywa się). Dobrze! Dobrze! Powiedz mu natychmiast! Zobaczymy kto silniejszy, ja czy ona! (woła). Stefan! Stefan!

SCENA PIĄTA.

CIŻ — MLICKI.

MLICKI (wchodzi blady, chwiejny, wpół błędny).
OLGA (z wielką mocą). Patrz! Patrz na tego człowieka. Był moim niewolnikiem, moim psem! Czy to prawda, że się teraz stał twoim panem? Prawdaż to, że zachwiał zaufanie do mnie? Prawdaż to, że nigdy nie byłbyś porzucił Heleny, gdybym nie była przyjechała tak nagle? Prawda to?
MLICKI (wściekły). Kłamie nędznik, kłamie! Idź precz! precz!
ZDŻARSKI (patrzy na nich spokojnie). Nie pojmuję, dlaczego tak się unosicie! Tobie, Stefanie, całkiem nie do twarzy z tą bohaterską pozą.
OLGA (do Mlickiego). Nie pozwólże się obrażać.