Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 013.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Bielecki uśmiechnął się.
— Zapominasz, że literatura popłaca, że można z niej wyżyć, i to często bardzo dostatnio...
— To jeszcze większe świństwo. Prostytutce bierze się za złe, że ciało swoje sprzedaje, a taki literat duszę swą sprzedaje — co gorsze, he? Zresztą brednie klepię...
Machnął ręką.
— Co mnie to zresztą obchodzi, co kto robi, lub nie. Ja jestem sam, własnemi prawami się rządzę, nikt mnie nie obchodzi — byłem sam, jestem sam i chcę sam pozostać.
— Jesteś chciwym lichwiarzem.
— Aha! aha! — Górski roześmiał się na cały głos — Bóg mnie obdarzył talentem, ja należę do społeczeństwa, więc muszę temu społeczeństwu coś dać... Co za bezdeń bredni! Przedewszystkiem nie należę do żadnego społeczeństwa, tylko do siebie samego — pozatem nikt mi nie dawał talentu, tylko moja własna dusza mocą swej siły przerwała zapory, jakie dla innych mózgów istnieją...
Nagle twarz mu się zmieniła, jakiś skryty, przebiegły uśmiech przeleciał mu przez usta.
— Ty, zdaje mi się, chcesz mnie sondować? — zapytał podejrzliwie — wprowadzasz mnie na manowce zwierzeń, osobistych wynurzeń — a może cię jaki nakładca do mnie