Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 022.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

realnych. Przyrzekłeś mi się o strychninę wystarać, zrozumiałeś głęboko, że niema sensu pozwolić płucom najniepotrzebniej w świecie gnić aż do skutku.
Bielecki spojrzał na niego zimno i bystro.
— Strychninę mam zawsze przy sobie na wszelki wypadek, ale po co i na co tobie strychnina?
Górski siadł na łóżku i patrzył na niego rozwartemi, gorączkowemi oczyma.
— Masz strychninę, masz?
— Mam!
— Daj mi!
— Po co? Wy, suchotnicy, czepiacie się życia, jakbyście je nadewszystko kochali.
Górski jakby nie słyszał, co Bielecki mówi.
— Daj mi, błagam cię, daj mi odrobinę.
Bielecki zamyślił się.
— Dlaczegobym ci nie miał dać? Chociażby dla twego uspokojenia, dla zadowolenia twej ambicyi, że w każdej chwili możesz być panem swego życia i śmierci. To też pewnego rodzaju satysfakcya.
Wyjął epruwetkę z kieszeni, napełnioną popielatawym proszkiem, z drugiej kieszonki od kamizelki wydobył próżną epruwetkę, przesypał z jednej do drugiej trochę proszku, zakorkował i podał Górskiemu.
— To starczy, by pół miasta wytruć.