Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 035.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Kartkę przypiął szpilką do teki, w której manuskrypty uporządkował, i odetchnął swobodnie.
— Teraz się ze wszystkiem załatwiłem — pomyślał — teraz już tylko pozostaje, by się godnie i iście po królewsku wybrać w tę niedaleką podróż.
Umył się, przybrał odświętnie, wyciągnął z szafki fiolę ze strychniną, popatrzył na nią miłośnie, zawinął starannie w papier, z szufladki do biurka wyjął pieniądze, przeliczył je i schował do kieszeni; raz po raz drażniła go myśl, że nie ma dokładnej świadomości jawy: wszystko, co robił, wydawało mu się, jakby sennem majaczeniem.
Ktoś pukał do drzwi.
Miał wrażenie, że już dawno to pukanie słyszał, ale teraz dopiero sobie uświadomił, że istotnie ktoś pukał.
Podszedł do drzwi i otworzył je na oścież.
— A! Imć pan Bielecki! Witam, witam — ściskał z wylaną serdecznością ręce Bieleckiego — istotnie niezwykły zaszczyt, ale na razie przyjąć nie mogę. Niezmiernie mi przykro, żem taki zawód ci zrobił, ale jeszcze nie zdążyłem wyjechać — jutro, jutro rano, około 6-tej będziesz pan mógł wejść bez pukania, drzwi będą na oścież otwarte — cały ten pokój będzie do rozporządzenia pańskiego — cały —