Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 077.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

chwili zlękła się tego śmiechu i sama nie wiedziała, kiedy i jak stanęła na środku pokoju.
Całkiem już spokojna, jak jej się zdawało.
Spojrzała nagłem postanowieniem, z jakiem się człowiek w niechybną śmierć rzuca: na łóżku leżał wyprężony, sztywny, zastygły — Górski...
— Umarł! — pomyślała. Przecież dawno już o tem wiedziała, tylko to jej w głowie pomieścić się nie mogło, by on — Górski — mógł umrzeć.
Teraz już jej to nie dziwiło, bo i w niej coś umarło, ale zbyt jej to było obojętne, że tam coś umarło — nie warto było o tem myśleć. Więc ze zdwojoną ciekawością jęła się przyglądać temu, który tam leżał na łóżku, a który istotnie nie żył.
Oczu nie mogła od niego oderwać.
Piękna twarz Górskiego zastygła w cichym, nieziemskiego majestatu pełnym uśmiechu.
Tak pięknym go nigdy przedtem nie widziała.
Zaparła oddech, jakby się lękała, że może go przebudzić, podeszła bliżej, coraz bliżej, usiadła na krawędzi łóżka.
Z głębokim zachwytem wessała się oczyma w tę piękną twarz. Jego uśmiechem nie z tego świata uroczyściała w świetlistej pogodzie jej dusza; zwolna wysuwała się jej ręka, wahała