Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 101.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Spojrzeli na siebie i zaśmiali się wesoło.
— A co pani o mnie mówiono?
— To pana zaciekawia?
— Nie, zupełnie nie. Fałszywie zapytanie postawiłem — co o mnie ludzie mówią, to mi zupełnie obojętne — zaciekawia mnie tylko, co pani o mnie mówiono.
Spojrzała na niego przeciągle.
— Panu istotnie na tem zależy, bym na jego pytanie odpowiedziała?
— Tak!
Przechyliła się, objęła rękami kolana i zaśmiała się sucho:
— Trzeba się pana strzedz...
— Ha, ha... przedstawiono mnie pani, jako coś w rodzaju Sienkiewiczowskiego Leona invicible — prawda? Doskonałe, ha, ha, ha...
— Istotnie coś w tym rodzaju.
Roześmiali się wymuszonym śmiechem i nagle umilkli — między nią a nim jęły się dzierzgać nici, wiązali je świadomie w gęstooką siatkę.
Wzajemnie ją sobie w dusze zarzucali.
Teraz będziemy ryby łowić — pomyślał Bielecki i zaśmiał się cicho.
— Czego się pan śmieje?
— Nie weźmie mi pani za złe, jeśli szczerą prawdę powiem?