Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 114.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wość pana zaspokoję: dlaczego pana chciałam poznać? Od pierwszej chwili silnie mnie pan zaintrygował...
— Tak, jak pani mnie...
— Prawdopodobnie, bo już pan miał chyba dosyć czasu się połapać, żeśmy bardzo i blizko spokrewnieni... prawda?
— Tośmy sobie u Borsuka oczyma powiedzieli.
— Stąd jego przerażenie i jasnowidzący błysk w tym mózgu, zawalonym płótnami, farbą zaklajstrowanym.
Bielecki uśmiechnął się.
Zdawała się wcale na niego nie zważać; pociągała przez słomkę absynt, w którym się lód topił i mówiła, jakby od niechcenia:
— Pan jest pierwszym samcem...
Bielecki rozśmiał się na cały głos i ona się cynicznie rozśmiała.
— Niech pan zważy, że powiedziałam to w jak najlepszem znaczeniu. Dla mężczyzny jest to niezmiernie ważną rzeczą, czy jest samcem lub nie. To stanowi większą część jego rozkoszy życiowych, lub też ciężkich tragedyi. Otóż pan był i jest pierwszym samcem, który zrobił na mnie wrażenie. Pan ma rodzaj tej najgorszej, najniebezpieczniejszej przystojności — beauté du diable — ruchy tygrysie, opanowane prawda, ale niech Bóg broni,