Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 131.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

materyałem, z którego on dopiero, dzięki swej kulturze artystycznej coś zrobić zdołał.
Roześmiał się. Tak, takie rozumowanie całkiemby go mogło uspokoić, więcej nawet: dać mu pewne przeświadczenie, że wyrządza Górskiemu przysługę, iż się jego puścizną zajął, uporządkował, ale nietylko to: że raczył wogóle podjąć się tej ciężkiej i mozolnej pracy, by to wszystko w możliwie artystyczne kształty ubrać — jednem słowem, zrobić coś z tego. Bo z nazwiskiem — głupstwo i zmarłemu Górskiemu na nic nazwisko się już nie zda — śmiesznie wogóle o tem myśleć. Jakiś tam prosty robotnik zrobi przypadkowo jakiś wynalazek, nie ma najmniejszego pojęcia o jego doniosłości — pokaże go inżynierowi, ten dopiero rozumie o co chodzi, pakuje w jakiś nieudolny, barbarzyński pomysł całą swoją wiedzę, cały zasób tysiącznych martwych i żyjących sił, jakiemi on tylko rozporządzać może, i wtedy dopiero wynalazek staje się wynalazkiem, inaczej nie istniałby wcale.
— Co mi Górski zostawił? Nic właściwie — szyny, proste szyny, ale nie było wozu — i na cóż te szyny bez wozu? No tak! zostawił i wóz, ale ja go przecież pchnąłem...
No, i cóż więcej jeszcze zrobił?
Poczynało go to bawić. Miał w sobie dwóch Bieleckich. Z jednym z nich lubił się drażnić.