Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 133.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

była ci ustawicznie pomagała — z dziwnym, mistycznym uśmieszkiem i ze zdumiewającą, jasnowidzącą, sił proroczych sięgającą znajomością tworu Górskiego nie wypełniała pustkę ziejącą przerwy między stroną piętnastą a trzydziestą siódmą?
Na kolana przed Łusią! Wartoby jej ręce i nogi za tę przysługę całować, ale robiła to wszystko z takiem wyraźnem szyderstwem, z taką szatańsko-kpiącą miną, że zębami zgrzytał.
Słabszy Bielecki podniósł chytrze łeb.
— A widzisz błaźnie, czemuś się naraził na takie upokorzenia? Nie byłoby ci lepiej trząść całą redakcyą, odziać się w paradną togę wyższości o całe niebo nad twymi kolegami? Mało ci było, że z podziwem patrzyli na ciebie, jako na tego jednego, któryby może niezadługo został ich szefem, zasiadł w parlamencie, a możeby i ministrem został?
Co się tobie nagle zachciało samemu zabawić się w literata? Ty, który miałeś wszystkich literatów, jak pajaców na sznureczkach: pociągnąłeś, a podskakiwał w karkołomnych podrygach, wyfikiwał weksel na wieczność, już na piętach, kolanach, tyłku, brzuchu wkraczał do grobów zasłużonych: schwyciłeś sznurek inny, a taki literat jął rozpacznie wymachiwać rękoma w powietrzu, chwiał się, jak wi-