Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 137.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

w poprzek drogi, będę zmuszony traktować cię, jak quantité négligeable... To niemiłe — wysoce niemiłe — tego już doświadczyła ta pani, która na ślepą kiszkę umarła...
Bielecki wyprężył się, czuł się mocnym i swobodnym. Tak jasno, tak uczciwie dawno się z sobą nie rozprawił.
Jako dziennikarz, dziś już, co, prawda ceniony i uwielbiany przez jednych, z lękliwym szeptem nienawidzony przez innych — oczywiście literatów — ha, ha, ha! — mógłby w najlepszym razie zostać prezesem solidacyi maryańskiej, protektorem Eleuteryi, wreszcie posłem — marne życie w ciemnej norze — gdzieś daleko przebłyskuje drobniutkie światełko — a tak... on, Bielecki, z pomocą Górskiego... co za głupstwo! Górski jego podnóżkiem — on świecznikiem, latarnią morską, chlubą i dumą narodu...
Irytowało go, że nie mógł się brać na seryo.
Właśnie wtedy, kiedy powinien wreszcie uwierzyć w swoją twórczą moc, w swoje posłannictwo, w swoją przyszłość pochodni, która mroki zaległe nad ojczystem piśmiennictwem rozjaśnić miała, dławiło go gnojówką złości cuchnące szyderstwo.
Zastanowił się.
— Tego muszę się wystrzegać... o! o! muszę