Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 141.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

i rzutkości w postanowieniach, hart woli się już nadkruszał, i z przykrością musiał przyznać, że już na drabinie, po której się wdzierał, dostawał chwilami lekkich zawrotów głowy.
Myśli jego nagle się zamgliły — ujrzał przed sobą szyderczą, wzgardliwą twarz Łucyi: ty istotnie chcesz to wydać po twoim nazwiskiem?
Nie powiedziała więcej, ale zbyt dotkliwie czuł poza temi słowami bezbrzeżny wstręt i obrzydzenie... Uczuł wtedy nagle jakiś palący, plugawy wstyd, tem boleśniejszy, bo był to jedyny, jaki znał: nawskróś cielesny. Gorsze jeszcze, że on, który się nigdy niczego nie lękał, żył teraz ustawicznie w jakiejś wylękłem, nerwowem podrażnieniu — ustawicznie musiał rozważać, że jego nader korzystna transakcya wyjdzie na jaw i to przez Łusię. Raz po raz podchwytywał w jej oczach jakieś złowrogie błyski, pokorniał wobec niej, bo raz po raz padały z jej ust tajemnicze półsłówka, dla niego tylko zrozumiałe: Łucya groziła!
Oho! oho! pomyślał energicznie — trzyma mnie za gardło, może nie chce udusić, w każdym razie może to zrobić. Temu w sam czas muszę zapobiedz.
Tak! — powiedział to głośno.
I znowu nawrócił myślą do Karskiej.
A więc zrobiła na mnie wrażenie i to w kierunku rozbudzonego pożądania, to jedno, dla-