Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 153.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

rzeczywiście słomę. Teraz pogadamy z sobą uczciwie.
Wpatrzyła się w niego z ciężkim wysiłkiem, by pochwycić w jego słowach chociaż odrobinę prawdy.
Nie spieszył się.
Wstał poszedł do stołu, przeczytał raz jeszcze uważnie telegramy, zapalił papierosa i chodził wzdłuż pokoju, chwycił wreszcie stołek, i siadł naprzeciw niej.
— Jest mi niezmiernie przykro, że z pozaświatowego, metafizycznego sporu, czy nazwisko ma z tworem coś wspólnego, czy też nie, ściągnąć cię muszę na bardzo mizerny padół płaczu.
Dotychczas unikałem rozmowy na ten temat, bo mnie wstyd było — teraz mnie zmusiłaś i...
Uciął.
Odgarnęła włosy, zdało jej się, że teraz poczynał być szczerym, że przestał grać komedyę. — Twarz jego prawie spopielała, a ręce błądziły niespokojnie po kolanach.
— Mów, mi wszystko.
— Będziesz wierzył w to, co ci powiem?
Milczała, tylko oczy jej łagodniały, widział, że go teraz rzeczywiście słucha.
— Trudniej ci to powiedzieć, aniżeli myślałem... no! za bardzo cię kocham, bym dłużej