Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 155.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

że resztkami gonię... pokazać ci, ile mam zapozwów sądowych, ile weksli protestowanych? Stałem nad przepaścią, jednego słowa ci nie powiedziałem — wszak do dziś dnia nawet ci przez głowę nie przeszło, że tonę... Ujrzałem brzytwę — dziwisz się, żem się jej chwycił? Patrzysz na mnie, jakbyś z nieba spadła — tak! tak! Górskiego papiery były dla mnie brzytwą, alem się musiał jej uczepić, od ciebie zależy, czy sobie nią gardło poderznę, czy nie...
Patrzyła na niego z głuchym przerażeniem.
— Przez całe trzy miesiące znoszę od ciebie upokorzenia, przygniatasz mnie do ziemi szyderstwem, wyniosłem spojrzeniem, oczy twoje krzyczą: złodzieju! łotrze! A ja to wszystko znosiłem, milczałem...
— Wstydź się! krzyknął nagle, uniesiony ciężkim żalem — chciałabyś, bym ja nędzarz — bo już tylko ciężkim kunsztem żyłem, i to takim, który mnie lada dzień mógł był z więzieniem zapoznać — bym się ciebie pozbył, powiedział sobie: wyrzucić balast, a statek uratowany? Miałem być Paluchem, albo Cynadrą?
Skryła twarz w dłoniach, a poprzez jej wpół nagie ciało przebiegały dreszcze.
— Mów, mów — uspokój mnie! daj mi wiarę w siebie!
— Śmierć Górskiego była mojem wybawie-