Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 177.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

stołu — zdawał się on być w tej kawiarni rodzajem Ghetta.
Chrześniak spotniał.
— Kelner! zawołał po długiej chwili... w tej złowrogiej, naprężonej ciszy naokół tego, przez kelnera bojkotowanego stołu, głos jego zabrzmiał w piskliwym dyszkancie tak surowo, że Chrześniak się przestraszył.
— Czego? — odburknął kelner niechętnie.
Wszyscy patrzyli przed się z ostentacyjnie obojętnemi minami.
— Pięć kieliszków wódki — Chrześniak silił się na spokój i powagę.
— Ja już panu nie borguję, — rzekł kelner wyniośle i podszedł do obywatelskiego stołu, który to stół właśnie szóstą flaszkę zamówił.
— To było do przewidzenia, zakonkludował Zieleniak — a ten bałwan Bielecki zarobił na nas dwa tysiące rubli i nie pokazuje się — a wstyd — hańba! A ci, psiakrew, skurczybyki obywatelskie, świniopasy jakieś, już szóstą flaszkę piją.
W rogu kanapy siedział młody człowiek, ubrany według ostatniej mody, milczał zawzięcie i miał minę, jakby do całego towarzystwa nie należał.
O obmierzłą gębę tej głupiej małpy, jak go Kotowicz nazywał, zarzucił tenże teraz kotwicę ostatniej, rozpacznej nadziei: