Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 178.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mecenasie! — rzekł grobowym głosem.
Mecenas spojrzał na niego życzliwie.
— Czego pan sobie życzy? — przyłożył rękę do ucha, jakby nie dosłyszał dobrze.
— Daj mi rubla.
— A! owszem: mam, ale nie dam.
— Szuja! — wrzasnął Kotowicz.
Mecenas wyjął portfel, nabity banknotami samych trzyrublówek, aby majątek jego pokaźnie wyglądał, i zaczął je spokojnie przeliczać.
To doprowadziło Kotowicza do wściekłości.
— Świnia!
Mecenas spojrzał na niego, skłonił mu się grzecznie, włożył pieniądze z powrotem do portfelu, schował do kieszeni:
— Jak pan widzi, mam, ale nie dam!
— Precz! — pienił się Kotowicz. Wszyscy oczekiwali w naprężeniu dawno już przewidywanej awantury, gdy nagle ich uwaga skierowała się ku wejściu.
W drzwiach stał Bielecki, Łusię trzymał pod ramię.
W kawiarni, w której go dobrze znano, zrobiło się cicho — przebiegł tylko po sali, jak poświst wiatru, przytłumiony szept: Bielecki, Bielecki...
On stał przez chwilę uśmiechnięty, wesoły, zdawał się na nikogo nie zważać, jakby już