Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 179.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

od lat całych był przyzwyczajony do tego, że oczy jego bliźnich muszą i powinny się ku niemu kierować, a głosy mimowoli z szacunku cichnąć. Szepnął swobodnie Łusi coś do ucha — Łusia się rozśmiała — torował sobie między stolikami, jakby od niechcenia drogę, robiono mu uprzejmie miejsce, a przy nim szła Łusia, szczęśliwa i cała rozpromieniona.
Słyszała nazwisko Henryka powtarzane od ust do ust, czuła, że wszystkich oczy na nich są zwrócone, obudziła się w niej nagle próżność i duma, i w tej chwili zapomniała, że jakiś tam Górski istniał.
Myśli biegły przez głowę z błyskawiczną szybkością, żadnej pochwycić nie mogła, czuła się tylko dumną i szczęśliwą.
Stół, do którego Bielecki kierował, przed chwilą jeszcze niewidzialnym murem odgraniczony od reszty kawiarni, stał się nagle jej najwidoczniejszym punktem: celem ogólnej ciekawości, niejako estradą, a wszystko inne tonęło w mrokach prostej widowni.
Sześć par rąk wyciągnęło się z wylaną serdecznością ku Bieleckiemu.
Bielecki ściskał mocno ich przyjacielskie dłonie, i śmiał się wesoło.
— No, chłopcy, pewnoście już myśleli, że skryłem się przed wami pod czcigodną kieckę porządnego obywatela?