Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 180.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Na pohybel temu, któryby śmiał cośkolwiek takiego o tobie pomyśleć, — odrzekł Zieleniak trochę niepewnym głosem.
— Na pohybel — zaświegotał Chrześniak.
Zrobiono dla Łusi miejsce na kanapie, skąd mogła całą kawiarnię wzrokiem objąć.
Wrażenie, jakie ich wejście wywarło, jeszcze nie przeminęło — szeptano sobie po cichu do ucha — panie jej się ukradkiem bacznie przyglądały, widocznie robiły sobie uwagi, ale ona dziś czuła się pewną i zuchowato, prawie wyzywająco rozglądała się dookoła.
Dawniej pies, kot nie zwróciłby w tej kawiarni na nich uwagi, a dziś zdawał się prócz nich nikt nie istnieć.
— Przecież, u licha, nie posądzaliście mnie, że tam jakaś nagroda konkursowa łeb mi zawróci — między wami niejeden więcejby na to zasłużył — tłómaczył się Bielecki...
— No, daj spokój, to już zbytek skromności...
Żbik ułożył swą twarz w odświętną szatę szczerej powagi.
— Jeżeli się to komu należało, to tylko tobie... Przykro nam tylko było, żeś tak długo tu nie zachodził.
— Nie miałem czasu — i teraz nie warto tracić go na wyjaśnienia — więc chłopcy: niech się krew poleje! — Rozglądał się za kelnerem,