Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 182.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

doskonale stoją, — nikt mnie o nic nie podejrzywał, przeciwnie: manometr szacunku i poważania podskoczył o kilkanaście stopni w górę.
Czuł wprawdzie naokół zazdrość i zawiść, ale cóż go to obchodzić mogło? Jego spekulacya była niebezpieczna i ryzykowna; mało ktoby się na nią odważył — równie dobrze, jak wygrał, mógł sobie kark skręcić — spojrzał w stronę Łucyi — no! ale wygrał.
Nie miał jednak czasu na medytacye — co chwilę ktoś przychodził, ściskał mu ręce, winszował, przypominał się jego pamięci. Składali mu gorące życzenia ludzie, których przelotnie widywał, nawet tacy, którzy dawniej przez ramię na niego patrzyli. Bielecki żartował, dziękował, śmiał się przyjaźnie na wszystkie strony i — dziwna rzecz — uczuł nagle przykry niesmak i zniecierpliwienie.
Wypadasz z roli! szepnęło mu coś cicho, więc na nowo zbierał siły i odpierał niebezpieczne fale, które trwały fundament, na jakim się rozparł, podmywały.
Sic itur ad astra chichotało mu coś szyderczo w duszy — spojrzał roztargniony po sali. Nagle z przeciwległego kąta zahaczyło się o jego oczy czyjeś spojrzenie, które już dawno na sobie czuł — spojrzał uważnie:
Przy małym stoliku siedziała Karska sama i zdawała się do niego uśmiechać.