Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 189.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wychodziło na wąskie podwórze, a na przeciw sterczały nagie mury sąsiedniego domu.
Kelner z uniżoną służebnością ustawiał na osobnym stole kubły z lodem, wsadzał w nie troskliwie flaszki szampana, z głębokim szacunkiem patrzył na Bieleckiego, czy jeszcze czego nie potrzeba.
Chrześniak przecierał oczy: nie był w stanie zrozumieć, że to jest ten sam kelner, który przed chwilą nie chciał przynieść mu pięć wzmocnionych — w zamroczonym mózgu zaczęło mu świtać głębokie zrozumienie, co powodzenie i sława znaczą.
Żbik siedział obok Gajeckiego, przeplatał szampan, podwójnie wzmocnioną, i popadł w ekstazę zwłaszcza, że miał czczy żołądek.
— Jaki tam z niego artysta, jeszcze niewiadomo, — sędziowie konkursu osły, tak samo, jak i krytycy, ale pomyśl tylko, co to za człowiek, co za czło-wiek!... Innyby po dwóch konkursowych dramatach, nawet na nas nie spojrzał, a ten...
— Dureń jesteś — przerwał nieprzejednany Gajecki — za własne pieniądze pijemy, on nas okradł, ograbił, nasze myśli i przeżycia sprzedał, a teraz nas gości za nasze własne pieniądze — rozumiesz?
Żbik spojrzał na niego z głęboką pogardą,