Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 200.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

»Que j’ai trop t’aimé
Monsieur le curé —«

Nikt na nich nie zważał — Bielecki trzymał silnie jej rękę, przemawiał do niej, zaklinał ją po cichu, aby się opanowała: cały wieczór zepsuje, niechże ma na tyle wstydu przynajmniej, by nie zwracać uwagi wszystkich...

»Il faudra nous séparer
Simoné, ma Simoné —«

ryczał pijany chór.
— Puść moją rękę! opanowała się już całkiem, schwyciła pierwszy kieliszek z brzegu, wychyliła go duszkiem...
Karska odeszła od pianina, siadła przy ścianie na przeciwległej kanapce, i jakby ją cały świat nic nie obchodził, oparła twarz na rozstawione palce rąk i patrzyła przed się...
Łusia gryzła oczyma te ohydne, te — te... Nie umiała słów znaleść na określenie tych palców, które jego ramię rozorały, tak, że dziś pewno jeszcze blizny zostały...

»Non, car je murrai,
Monsieur le curé...«

Twarz Karskiej wydała jej się nagle skostniałą, obumarłą, spopielałą, z głębokich oczodołów zionął fosforyczny blask zgnilizny.

»Il faudra te t’enterrer
Simoné, ma Simoné...«

kończył chór...