Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 204.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nią, podrzucił ją sobie na piersi, osadził na ramieniu, jak dziecko — schwyciła go odruchowo za szyję, by się w tył nie przegibnąć — utorował sobie drogę do fortepianu i z wesołym rozmachem śpiewał:

»Płyń barko moja,
Pogoda sprzyja,
Niech cię prowadzi,
Święta Łucya!

— Niech się krew leje! — krzyknął Kotowicz — Na zdrowie świętej Łucyi!
Żbik nalewał szampana, wszyscy pochwycili szklanki, kieliszki, co było pod ręką. Chrześniak wcisnął do ręki Łusi cały puhar szampana:
— Niech żyje nam święta Łucya!
Bielecki trzymał Łusię silnie na ramieniu, podszedł do stołu, schwycił pół flaszki szampana, trącił flaszkę o jej puhar, przyklęknął, nie puszczając jej z ramion:
— Na twoje i moje zdrowie — krzyknął — pij Łusiu!
Przywarł ustami do szyjki flaszki, przechylił ją, i długim haustem wypił ją do dna.
— Brawo, Bielecki, brawo!

»Niech cię prowadzi
Święta Łucya!«

grzmiał uroczysty, pijacki chór przy fortepianie.