Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 241.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Na premierę mego dramatu, za miesiąc.
— Dokąd właściwie jedziesz?
— Jeszcze nie wiem: moje zadanie trudniejsze, niż twoje. Cały mój mózg: jedną mapą geograficzną — uśmiechnął się. — Trzeba tam jechać, gdzie już byłem i mniej więcej stosunki znam — oczywiście do Włoch, samo przez się rozumie, że do Włoch, bo gdzieżby indziej artysta mógł jechać. Ale ten but apeniński bardzo długi i, psiakrew, wszędzie turystami zawszawiony.
— Dosadnie się wyrażasz.
— Bo rzeczywiście szewska pasya może człowieka porwać na myśl, że niema prawie zakątku w Europie, gdzieby można przeżyć... miodowe miesiące — bez świadków...
Roześmieli się oboje wesoło.
— Więc przez cały miesiąc nic o tobie nie będę wiedziała?
— Możliwie, że z gazet coś wyczytasz — uśmiechnął się.
Był już zebrany, siadł na łóżku i popatrzył na nią, potem wziął jej rękę i pocałował ją.
— Jestem ci bardzo wdzięczny za dzisiejszą rozkosz — powiedział z jakąś serdeczną intonacyą. — Do widzenia.
— Do widzenia — okażę się godną ciebie — zaśmiała się cicho.