Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 248.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

rzeźnik cielę... Jakie ono było wesołe, jak ono wyskakiwało i brykało — obwąchiwało jego ręce, ocierało się, patrzyło pełnemi młodego życia, nic nie przeczuwającemi oczyma...
— Haniebne świństwo! — pomyślał.
Och, jaki ten rzeźnik był dobry i łagodny! Przystawał, pozwolił mu się paść na łące — omal, że nie brał udziału w jego podskokach i niewinnej zabawie — przemawiał do niego łagodnie i dobrotliwie — a potem, za małą godzinkę może, poderznął mu w szlachtuzie gardło...
Wtedy się nad cielakiem litował, a teraz... Cóż u dyabła mu się stało? Poczynał się roztkliwiać? Jakiś straszny ciężar opadł mu na serce — nie mógł pozbyć się ohydnej wizyi rzeźnika...
Aż się cały zatrząsł.
Nadsłuchiwał.
Łusia oddychała głęboko znużonym, ciężkim snem przemęczenia.
Z taką radością zarzuciła mu ręce na szyję, gdy wtedy od Karskiej do niej powrócił i powiedział jej, że nazajutrz wyruszają w podróż. Jak była mu wdzięczną za opiekę podczas całej drogi, z jakim zachwytem patrzyła na niego, że wszystko sam załatwiał, ona nie potrzebowała się o nic zatroszczyć — z jakiem bezgranicznem zaufaniem pod jego pieczę się oddała...