Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 250.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Zwolna rozprzęgał się jego mózg, powieki zapadały, chciał się przy Łusi na obszernym łożu położyć, ale lękał się, że gdy roztworzy szczelnie zaciągnięte firanki, mogą moskity Łusię opaść — wyciągnął się na kanapie. Jeszcze chwilę chciał jasno, logicznie, całkiem na zimno wszystko ogarnąć, ale nie był w stanie.
Zmęczenie przemogło — sen stłaczał mu powieki, bronił się jeszcze, bo coś musiał jeszcze do końca przemyśleć, coś musiał stanowczo, bez najmniejszego już wahania postanowić, jakiejś słabości się zawstydzić. — Siedział w gondoli, a obok niego leżała trumna, w której cicho i spokojnie spoczywała martwa Łusia — teraz jadą w stronę ku Lido — czemu koniecznie tam? Przecież na Lido niema żadnego cmentarza... Jakieś dwa jarzące się punkciki palących się papierosów rozrywały ciemnię pokoju — aha! wtedy, przed paru dniami — zapadł w gorączkowy półsen, z którego jednakowoż rychło się obudził — moskity nie pozwalały mu spać, a gorsze tysiąckrotnie, zjadliwsze moskity gryzły mu duszę.
Zdjął go taki niepokój, że uczuł się zimnym potem zlany — pragnął myśleć, a równocześnie wszystkiemi siłami myśli odganiał, wiedział, że musiał coś postanowić — nieodwołalnie, a lękał się bramę świadomości otworzyć, choć ko-