Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Szopen a Naród.djvu/037

Ta strona została uwierzytelniona.

nych oktawach w dół, gdyby poodrywane głazy z gór szczytów w głuche usypiska — leje się, cichnie, gaśnie w zbożnym, najgłębsze tajniki duszy polskiej przenikającym kajaniu się przed niezgłębionemi mocami:

jedno, jedno ciche, bijące się w piersi:
Stań się wola Twoja, Panie:
Tak i Amen.
Do snu, do wielkiego snu ciszy i ukojenia.

I tak się zwykle kończą najpiękniejsze mazurki Szopena — ach! nietylko mazurki — raz po raz tylko pod koniec rozbrzmiewa, jak step szeroki, w krwawym pocie rozmodlony, tak ogromnie bolesny i tak nawskroś polski wieczorowy hymn duszy, jak w Fis-mol mazurku, w Impromptu Fis-dur i całym 8-ym preludjum Fis-mol.