Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Szopen a Naród.djvu/044

Ta strona została uwierzytelniona.





J

JEDNAKOŻ nadszedł czas, kiedy dusza potężnego wieszcza bezmiarem cierpienia swego narodu wyolbrzymiała do ogromu tego, co Bogu jest równy, z wściekłością wali pięściami o wrota Przeznaczenia i krzyczy rozpacznie: Czemu? Czemu?
Eli, Eli lama sabachtani?
Czemuś nas opuścił, Panie?!
I takim jednym, straszliwym krzykiem: Eli, Eli lama sabachtani? — jest najpotężniejszy wyraz, jaki dusza narodu dla swego niepomiernego bólu znalazła:
Szopena Fis-mol Polonez.