Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Szopen a Naród.djvu/045

Ta strona została uwierzytelniona.

Z czymby to porównać można?
W całej przepotężnej sztuce polskiej nie mogę znaleźć odpowiedniego ekwiwalentu. Potęgą natchnienia stoi na wyżynie improwizacji Mickiewicza, ale rozpiera egotyczny ból do cierpienia miljona, siłą artystycznej mocy przerasta cały twór Grottgera... Jeden może symbol znalazłby się w polskim malarstwie:
Rejtan na obrazie Matejki — wznak rozpostarty z rozdartą koszulą, ostremi szponami swoich palców w ciało swoje wgrzebany i wielkim krzykiem wołający: Nie pozwalam!
A wraz rozpaczny krzyk do Boga: Czemu?
I zaciekłym, urywanym pierwszym taktem swego Poloneza — męczeńskiej epopei — woła Szopen: Czemu?
I to pytanie najgłośniej, groźniej jeszcze... Jakby do miażdżącego skoku, przyczajone dyszy to „czemu?" — aż wreszcie wybucha całym orkanem krzy-